piątek, 20 grudnia 2013


















Znikąd pojawia się gęsta mgła, a ja już  mam gotowe kadry w głowie…
Staję przed obiektywem z pilotem w ręku i odgrywam swoiste przedstawienie przed samą sobą. Nikt mnie nie widzi oprócz mnie samej. Czasem ze sobą rozmawiam. Pouczam siebie. Cyrk normalnie. Bywa, ze wyzywam siebie od idiotek, bo właśnie pomyliłam przypadkowego przechodnia  z Martą. A był to obcy mężczyzna. Potem już nawet nie widzę, że ktoś mi się przygląda z zaciekawieniem. Wyłączam się tracąc poczucie czasu.
Dobrze się ze sobą czujemy wtedy. Bywa, że się śmieję widząc  z jaką powagą chcę się ze sobą pogodzić,  podając  sobie  dłoń.
Potem przytulamy  się do siebie. Dość nieporadnie, ale w wyobraźni wychodzi  nam to o wiele lepiej.
I jest jakoś tak nieziemsko.
 Fotografia  tak właśnie działa





2 komentarze:

  1. dobrze, jeśli jest dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosiu, przeczyść obiektyw, bo obraz jest tak rozmazany i mglisty, że wydaje się, jakby Ciebie było dwie, a nawet trzy ( jakby się dobrze przyjrzeć)
    ;)
    Asia

    OdpowiedzUsuń